sobota, 16 lipca 2011

pochwała prostosty

Zazwyczaj jemy rozsądnie, zdrowo - obiad to sałatka, kurczak, zupa, łosoś albo coś równie obiadowego. Trapiona dwódniowym bólem głowy i fatalnym samopoczuciem mówię stop gotowaniu ryżu i makaronu... W piekarniku wylądowały 3 kromki pieczywa z pobliskiego sklepiku, które Piotruś kupił w zapasie. W miseczce na stole działa się magia: świeżo zerwana pietruszka, sól, pieprz, oliwa i pomidor malinowy...  Dziś do szczęścia przeżywania chwili potrzebowałam właśnie tego. Czytam Mindfulness i staram się koncentorwać na TU i TERAZ a nie na: wczoraj i pojutrze... Jest ciężko - mój umysł wciąż wraca do wydarzeń z tygodnia, albo wręcz przeciwnie - snuje katastrodiczne wizje przyszłości. OK. Akceptuję go - ale nie chcę się męczyć. Po rezonansie odpada mi nadal głowa, więc staram się ograniczać ilość informacji...  Chleb z pomidorem koją moje oszalałe myśli...pochwała prostoty.