poniedziałek, 24 stycznia 2011

zimno

i przewiało mnie?

i jakoś tak mi się nie chce?

i humor straciłam?

.. okres idzie?

piątek, 21 stycznia 2011

włoskie historie

W dniu przyjazdu... a było to święto Trzech Króli ...zaskoczyli nas żołnierze Cesarza maszerujący grupami pod naszym oknem... potem spotkaliśmy ich niedaleko Palatynu... ciągle gdzieś się całą bandą plątali. nie wiem czy to turystyczna atrakcja... czy tak mocno w Rzymie celebrują swoje korzenie starożytne...


Ale najpiekniejsza historia która sie nam przydażyła miała miejsce w typowo włoskiej restauracjio- jadło- dajni... Luzzi... Gdzie obsługa o języku angielskim słyszała, że istnieje, ale nie wiedziała, że wato go znać.... Gdy znależliśmy się w zupełnie nie turystycznej knajpie... i nam i im było ciężko... ale body language jakoś ratował sytuację...

Po przepysznym posiłku makaronowo - pizzowym, mój ukochany zażyczył sobie sernik:
- And one cake...
- which?
- Maybe... do You have cheese cake?!
- ...
- You know.. cake with mixed cheese?
- A! Mixed cheese! Yes!


po chwili... na naszym stole znalazł się mixed cheese...


ale nie cake :)

Kocham Włochy!

tarta z karmelizowanymi orzechami i hunky dory

mój ulubiony przepis na zimowy wieczór!

wtorek, 18 stycznia 2011

good night, dżerzi

Przypadek jest tylko batem, którego przeznaczenie używa do popędzenia tego, co i tak nieuchronne...

środa, 12 stycznia 2011

roma

 
Nasz widok z okna

 Naprawde fajny widok z okna

 Mój widok w pokoju :)

Piotrusiowy widok na mnie a mój na plac przed Coloseo

W poszukiwaniu Piotrkowego detalu...
 Kłódki zakochanych... kiedyś też chciałabym powiesić taką kłódkę...

 
Przeszliśmy około 14 km... naprawdę byłam zmęczona
 Na centro - rzymskim bezużytku

 Zyczeniami noworocznymi: oby nigdy się nie zatrzymywać...

Z cyklu Rzymskie dziwactwa: motyle na kościele...
 Zatybrze - maj lov

 Zatybrze cd...

 Zatybrze.. no jak tu nie kochać tego miejsca?! 

w tej kawiarni... pierwszy raz mogliśmy odezwać sięw  języku polskim do kelnerki..rozumiała :) fajne uczucie!


Zatybrze...mrrrrr



Największym odkryciem w Rzymie było dla mnie ewidentnie Zatybrze... jak to mówi Piotrek - rzymski Krakowski Kazimierz... i coś w tym jest. Mieszanina starego, z nowym, klimatycznego i urlokliwego z nowoczesnym... Urocze i zaskakujące... Nie wiem czy jest ono oczywistym miejscem do zwiedzania, ale dla mnie już pozostanie na zawsze w Rzymie drugim najpiękniejszym..po Di trevi oczywiście.

I Rzymskie marzenie: przyjśc pod Di trevi kiedy nikogo nie ma... w ciszy popatrzeć na wodę, na rzeźbę, na detal, bez handlarzy ulicznych, tłumów turystów wrzucających monety i robiących sobie z nimi zdjęcia... Nie wiem czy to jest robialne kiedykolwiek i czy są momenty kiedy tam NAPRAWDĘ jest się samemu... to moje wyzwanie :)

Rzym mnie zaskoczył spokojem ducha, który do tej pory odkryć można było tylko zdala od miasta... Zaskoczył mnie też ilością oszustów - cappuciono po 10 euro, to jak dla mnie przesada... Ale i nauczył wielu cennych rzeczy - jak się zachowywać, co kupować, gdzie chodzić i gdzie jeść.

Odkrylismy dwa miejsca z pysznym jedzeniem..jedno troszkę droższe od drugiego... ale nie szkodzi.
Hostaria Isidoro - pyszne jedzenie, choć nie doprawione ravioli dostałam... :P prawdziwie włoskie, z cenami włoskimi...
Ristorante/ pizzeria Luzzi - via san giovanni in laterano 88 - wino ze szklanek, włoski hałas, tlum włochów, tani ejedzenie... prawdziwie włoskie... cudownie się czuliśmy w tłumie rozbawionych włochów, krzyczących, śmiejących się... wino ze szklanki - to mój ulubieniec wyjazdowy... pizza - najpyszniejza jaką jakdłam... a wszystko to PRAWIE z widokiem na Koloseum...


Będę tęsknić. Już tęsknię...

wtorek, 11 stycznia 2011

Rzym

Byliśmy. Zobaczyliśmy. Niestety wróciliśmy :(.


Nie mam veny na pisanie, niestety, ale opiszę to wkrótce, zaraz już niedaleko...

A teraz pójdę z psem na spacer... położę się do łóżka i spać pójdę :). Piotr w puławach.

poniedziałek, 3 stycznia 2011

nasz sylwester...


na kanapie, z winem ( albo pustym kieliszkiem), w wyjściowej bluzie...