piątek, 21 stycznia 2011

włoskie historie

W dniu przyjazdu... a było to święto Trzech Króli ...zaskoczyli nas żołnierze Cesarza maszerujący grupami pod naszym oknem... potem spotkaliśmy ich niedaleko Palatynu... ciągle gdzieś się całą bandą plątali. nie wiem czy to turystyczna atrakcja... czy tak mocno w Rzymie celebrują swoje korzenie starożytne...


Ale najpiekniejsza historia która sie nam przydażyła miała miejsce w typowo włoskiej restauracjio- jadło- dajni... Luzzi... Gdzie obsługa o języku angielskim słyszała, że istnieje, ale nie wiedziała, że wato go znać.... Gdy znależliśmy się w zupełnie nie turystycznej knajpie... i nam i im było ciężko... ale body language jakoś ratował sytuację...

Po przepysznym posiłku makaronowo - pizzowym, mój ukochany zażyczył sobie sernik:
- And one cake...
- which?
- Maybe... do You have cheese cake?!
- ...
- You know.. cake with mixed cheese?
- A! Mixed cheese! Yes!


po chwili... na naszym stole znalazł się mixed cheese...


ale nie cake :)

Kocham Włochy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz