Domowo było z rana... bo Piotr postanowił z Asapa zrobić pełnoprawnego członka rodziny...
Nie podawajcie nas do animalsów... Asap siedział w niej max 2,5 minuty :)
Świąteczny nastrój zaczął się później... Pojechaliśmy po kontakt na taras... ale korki do CH spowodowały, że zaczęliśmy troszkę bezcelowo jeździć po mieście. Wróciliśmy do domu, wjechalismy... w garażu... zgłodnieliśmy! Więc wyruszyliśmy na miasto. Najpierw do nowego miejsca ( restauracji) Sonii Bohosiewicz- Sushi Bu... ale okazało się na miejscu, że Piotrek nie w takim miejscu wyobrażał sobie lunch :).. więc stanęło na ŻuŻu! Był tam kiermasz świąteczny, degustacje..ale dostaliśmy stolik :D Pierwsze danie - strzał w dziesiątkę - niezmiszczalny krem pomidorowy! Drugie.. hmmm Piotr zamówił makaron z polędwiczkami wieprzowymi..dostał kurczaka :) Ja zamówiłam creme brule ( moje idealne drugie danie!) ale dostałam... creme brule ze zważoną śmietaną :( BUUUUUU... Właściciel jak zawsze - na wyskości zadania! nie dośc , że za obydwa nietrafione drugie dania nie zapłacilismy, to jeszcze kupilismy ponoć świetne Chilijskie, ale robione we Francuzkim stylu przez Francuza wino... za 30 zł z groszami! Więc suma sumarum wyszliśmy syci ( choć Piotrek dopchał się chipsami z pieca :) w domu...) i zadowoleni...
a po powrocie...
zrobilismy sobie święta w domu:
.. i zajęliśmy się pisaniem nowego bloga: http://wineism.blogspot.com/ w całości winnego :D
Za oknem już nie śnieży... a my zabieramy się za planowanie przyszłości... nie... nie robimy potomka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz